Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kłem się tedy do wybiegu - zaproponowałem marynarzom strzelanie z łuku - dla rozrywki. Zaczęliśmy strzelać kolejno, aby zbadać kto najlepiej i najdalej strzela. Gdy przyszła kolej na mnie, rzekłem z udanym i dość zresztą niedołężnym uśmiechem:
»Strzelam zazwyczaj tak daleko, że dla poznaki mej strzały wolę przypiąć do brzechwy kawał papieru«.
Drżącą ręką wyjąłem z kieszeni list djabelski, przytwierdziłem go mocno do brzechwy i, z całych sił napiąwszy cięciwę, wypuściłem lotną strzałę w powietrze. Wystrzeliłem jednak tak nieoględnie, że strzała zamiast przed się, wzbiła się wzwyż nad okrętem i, dosięgnąwszy pewnej wyżyny, jęła z szybkością spadać zpowrotem. Byłem zrozpaczony! Oczy wszystkich podniosły się wzwyż - za strzałą. Cała załoga z ciekawością śledziła ruchy strzały.
»Spadnie zpowrotem na pokład, czy nie spadnie?« - mówił jeden z marynarzy, wytrzeszczając ciekawie oczy.
»Chyba nie spadnie« - zauważył drugi.
»Pewnikiem spadnie« - twierdził, ku mojej rozpaczy, trzeci.
»Już spada!« - zawołał czwarty.
»Spada wprost na pokład!« - pochwycił piąty.
»Spada, spada!« - krzyknęła radośnie cała załoga.
I strzała spadła. Spadła wprost na pokład wraz z listem djabelskim, który tak mocno i tak starannie przytwierdziłem do brzechwy. Tysiące rąk wyciągnęło się ku strzale. Struchlałem. Czułem, że za chwilę zemdleję. Zrobiłem wysiłek, aby nie utracić zmysłów. Strzała przechodziła z rąk do rąk. Przyglądano się jej uważnie i ciekawie. Wreszcie pochwycił ją jeden ze starych i wytrawnych marynarzy. Rzucił jeno okiem na list djabelski i, widocznie zrodziło się w nim jakoweś podejrzenie, gdyż przymrużył oczy, skrzywił się, odczepił list od brzechwy i zaczął go najpierw pilnie oglądać, a potem zwolna odczytywać. Byłem zgubiony.
»Toś jeno dla poznaki strzałę swoją w tę szatę djabelską wystroił?« - spytał mię wreszcie z szyderczym uśmiechem, którego nigdy nie zapomnę.
Milczałem.
»Takiego starego jak ja wróbla nie weźmiesz na plewy! - mruczał znowu marynarz. - Znam ja charakter pisma djabelskiego z opowiadań mego dziada. Słuchajcie, panowie załoga, sam to Djabeł Morski własnoręcz-