Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 091.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przyprawiła o melancholję i króla i jego poddanych. Poeci zaczęli zwolna wymierać i po pewnym czasie wymarli wszyscy co do jednego, zbudowawszy uprzednio pomnik owemu Komukolwiek. Umarł wreszcie król. Zostałam jeno ja i Ktokolwiek oraz jego pomnik. Ktokolwiek chciał mię pojąć za żonę. Wolałam jednak umrzeć, niźli zostać jego żoną. Ponieważ znałam sztukę czarnoksięską, przeto rzuciłam nań czary śmierci. Ktokolwiek umarł. Byłam sama jedna na wyspie. Pewnego dnia ujrzał mię przelatujący przypadkowo nad naszem miastem czarodziej Murumadarkos. Upodobał mię sobie, porwał mię w objęcia i uniósł do tego właśnie podziemia. Pod wpływem jego czarów, muszę przebywać w tem podziemiu wraz z mym ulubionym białym kotem, któremu przenaczyłam[1] pięćset uderzeń mego serca. Murumadarkos odwiedza mię tylko co trzy lata i wówczas bierze mię zazwyczaj ze sobą na spacer - po powietrzu, gdyż przepadam za takiemi napowietrznemi spacerami. Wczoraj właśnie był dzień jego odwiedzin. Odbyłam już z nim ów spacer napowietrzny, podczas którego ujrzałam ciebie na brzegu wyspy. Znów mam trzy lata zupełnego spokoju. Nie mogę powiedzieć, abym nie lubiła Murumadarkosa. Przeznaczyłam dlań trzy uderzenia mego serca. Jest on wszakże zawzięty, potężny i straszny. Zabiłby każdego, kogokolwiek zastałby w podziemiach. Nikomu bowiem nie wolno zwiedzać tych podziemi. Możesz tu jednak z całym spokojem na trzy lata zamieszkać. Strzeż się jeno tego lustra, które stoi w kącie pokoju, naprzeciwko mego łoża, oraz tego łuku, który wisi w przeciwległym kącie pokoju. Gdybyś strzałą, z owego łuku wypuszczoną, ugodził w owo lustro - Murumadarkos natychmiast zjawiłby się w podziemiach. Ów łuk i lustro zostawił umyślnie w mym pokoju, abym go mogła przywołać w razie jakiejś nagłej potrzeby lub katastrofy«.
»Wiem teraz, czego mam się strzedz, więc bądź o mnie spokojna. Jestem dość rozsądny, aby nie rozbić owego lustra strzałą, wyrzuconą z owego łuku. Ani mi w głowie tego rodzaju zabawa!«
Sermina wzięła mię za rękę i oprowadziła po podziemiach. Było tam mnóstwo cudownych komnat oraz ogrodów, gdzie rosły podziemne drzewa, kwitły podziemne kwiaty i śpiewały podziemne ptaki.

Zamieszkałem razem z Serminą w podziemnym pałacu, gdzie było mi daleko przyjemniej i weselej, niż w domu rodzinnym obok wuja Tarabuka. Ponieważ wuj Tarabuk był poetą, więc Sermina ciekawa była

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – przeznaczyłam.