Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 094.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Pocóż mam spuszczać oczy, jeżeli nic się nie stało i jeżeli mogę z zupełnym spokojem patrzeć ci prosto w oczy«.
Murumadarkos poczerwieniał ze złości i począł nozdrzami węszyć wnętrze pokoju. Zapewne coś zwęszył, bo nagle chwycił łuk, przyłożył do cięciwy strzałę, napiął cięciwę i wymierzywszy wprost w kotarę, za którą byłem ukryty, rzekł z uśmiechem szyderczym do Serminy:
»Przeszyłaś strzałą moje lustro, tedy pozwól, że tą samą strzałą przeszyję twoją kotarę«.
»Nie rób tego! - zawołała Sermina. - Ta kotara jest pamiątką po mojej matce«.
»Mylisz się - tę kotarę dałem ci sam w podarku ślubnym, a kupiłem ją osobiście od kupca perskiego«.
»Pamiętam to dobrze! - zawołała Sermina. - Pamiętam, że ta kotara jest twoim podarkiem ślubnym, ale jednocześnie jest ona tak dziwnie podobna do ulubionej kotary mojej matki, że uważam ją niemal za pamiątkę po mojej matce«.
»Pomimo to - odpowiedział Murumadarkos - będę oto liczył do trzech. Za trzecim razem strzała przeszyje ową pamiątkę po twojej matce«.
Ukryty za kotarą poczułem się nagle nieswojo.
»Raz!« - rzekł Murumadarkos.
»Błagam cię, nie strzelaj!« - zawołała Sermina.
»Dwa!« - rzekł nieubłagany Murumadarkos.
Chcąc w czas uprzedzić okrutne trzy, któreby niechybnie pociągnęło za sobą cios dla mnie śmiertelny, wysunąłem się mimowoli z poza kotary.
»A kto to?« - zawołał Murumadarkos, przysiadając do ziemi ze zbytniego zapewne zdumienia.
»Precz stąd, podły czarnoksiężniku! - zawołałem odważnie - kocham Serminę i nie pozwolę nadal więzić jej w tych podziemiach. Albo zabiję ciebie, albo sam zostanę zabity«.
»To ostatnie jest o wiele prawdopodobniejsze« - odpowiedział czarownik i przedzierzgnął się nagle w olbrzymiego psa. Pies rozwarł paszczę i chciał się już rzucić na mnie, gdy Sermina przedzierzgnęła się w wilka. Wilk rzucił się na psa i rozpoczęła się wściekła walka. Podczas tej walki pies nagle przeobraził się w tygrysa. Wówczas wilk przemienił się we lwa. Tygrys stał się nagle - żółtym z zazdrości i złości płomieniem. Z niepokojem spojrzałem na lwa, czekając, w co się teraz