Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

odmieni. Lew po krótkim namyśle rozwichrzył się w cudowny, purpurowy płomień. Przypomniałem sobie wówczas, iż Sermina słynęła jako płomienna. Dwa te płomienie - żółty i purpurowy - wichrząc się i powiewając jęzorami, splotły się i zgmatwały wzajem ze sobą. Długo trwała walka płomieni. To żółty, to purpurowy unosił się wzwyż, panując nad przeciwnikiem. Mocowały się ze sobą - wijąc się kłębami po ziemi, polatując ku sklepieniu, prześlizgując się po ścianach, paląc po drodze kotary i makaty. Wreszcie znieruchomiały obydwa i zwarły się w jeden ognisty, żółto-purpurowy zamęt. Znać było, iż tężą się i zmagają w walce ostatecznej. Zaparłem dech i z zamarłem w piersi sercem śledziłem skutki walki, od której zależało życie moje i Serminy. Nagle płomień żółty zachwiał się, syknął, zadymił i zaczął zwolna wątleć, przygasać, szarzeć, aż w końcu, zamieniony w popiół, opadł na ziemię. Sermina zwyciężyła! W kształcie purpurowego płomienia zbliżyła się do mnie i owiała moją twarz wonnym, czarownym, upojnym żarem. Wyciągnąłem dłonie i pogrążyłem je w purpurowym płomieniu. Nie spaliły się, jeno zadrgały, przejęte wnikliwą spiekotą, podobną do spiekoty wiosennego południa. Rozchyliłem wargi i jąłem wdychać wonny żar, który wywiewał się z płomienia. Spijałem też żar purpurowy chciwie i radośnie, gdyż przelewał mi się do piersi i uderzał do głowy, jako wino.
»Sermino! - szepnąłem - tyżeś to jest - taka płomienna?«
»Jam jest« - odrzekła.
»Co się dzieje z tobą? Odpowiedz, bo nie widzę twej postaci?«
»Płonę« - szepnęła Sermina.
»Czy żyjesz jeszcze?«
»Płonę«.
»Czy widzisz mnie?«
»Płonę«.
»Czy kochasz mię, Sermino?«
»Płonę«.
»O, jeżeli możesz, przywróć sobie dawną postać, bo oczy moje stęskniły się do twego widoku!«
W tej chwili purpurowy płomień zawichrzył się, rozwiał i na jego miejscu zjawiła się dawna Sermina, ale jakże zmieniona, jakże blada, jakże dziwnie smutna i zadumana!