Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Zwyciężyłam Murumadarkosa, spalając go w popiół marny i nikczemny, ale nie wolno zwyciężać - bezkarnie! Przybrałam na się postać płomienia, ale nie wolno płonąć - bezkarnie! Kto raz zapłonął - ten musi spłonąć do końca! Wiedziałam o tem, co mnie czeka, ale nie mogłam uniknąć przeznaczenia! Gdy Murumadarkos zamienił się w płomień musiałam gwoli zwycięstwu przeciwstawić się mu w równie płomiennej postaci. Patrz na mnie, póki jeszcze trwam na ziemi, gdyż oto zbliża się chwila mojej śmierci. Zwyciężając Murumadarkosa - wyratowałam ciebie. Ratując ciebie - musiałam sama siebie znicestwić. Płonę, płonę nadal, płonę beznadziejnie!«
»Wszakże pozbyłaś się już postaci płomienia?«
»O, tak - pozbyłam się tej postaci jeno nazewnątrz, ale wewnątrz, w duszy, w piersi pozostało straszne, niepokonane purpurowe zarzewie! Spala mnie ono szybko, pośpiesznie - spala na popiół, na proch znikomy!«
»Powiedz, czem mogę zagasić, czem stłumić to zarzewie okrutne?«
»Niczem go nie stłumisz, niczem nie zagasisz! Spójrz na mnie uważnie: choć nie widzisz trawiącego mię płomienia, możesz jednak postrzec wszelkie widome oznaki spalania się i spopielania«.
Teraz dopiero - pod wpływem tych słów - postrzegłem nagle, że ciało Serminy zwolna czernieje, jakby się zamieniało w węgiel. Warkocze jej, olbrzymie, złote warkocze skręcały się kurczowo, jak w ogniu, chociaż ognia nie było widać. Zwolna cała przeobraziła się w węgiel, który wkrótce w popiół się rozsypał. Stało się to tak szybko, żem nawet nie zdążył raz jeden uścisnąć jej przed zgonem, raz jeden pożegnać na zawsze, raz jeden choćby imienia jej wyszeptać. W podziemiach zapanowała cisza i pustka. Zebrałem popiół Serminy do urny marmurowej i płacząc wyszedłem z podziemi. Zaledwom stanął na powierzchni, wpobliżu drzwi żelaznych, gdym posłyszał nagły grzmot i jednocześnie ujrzałem, że drzwi żelazne zapadły się kędyś głęboko i znikły bez śladu, jeno kot biały wyskoczył zowąd i, pędząc naoślep przed siebie, zniknął na widnokręgu.
Z urną, napełnioną popiołem, błąkałem się długo po nieznanym lądzie, gdziem nie mógł znaleźć ani pożywienia, ani ludzi, ani nawet zwierząt. Rozpacz moja nie miała granic! Nikogom tak nie kochał, jak Serminę! Nikt mi nie był tak drogi, nikt nie napełniał mej duszy takiem szczę-