Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i upojne dźwięki kuszącego mię głosu, niemal dojrzałem ślady ukrytego piękna w owym pokurczonym pysku. Po chwili pysk ów zaczął mię poprostu czarować. Zdawało mi się, iż wyraz tego pyska jest pełen głębokiej zadumy, takiej właśnie zadumy, jaką budzi w podróżniku zapalonym widok nieznanych krain. Zachciało mi się znowu włóczęgi po świecie - zachciało się niezwalczenie, nieprzeparcie, nieodwołalnie! Chwyciłem dłoń młodzieńca, i ściskając ją przyjaźnie, rzekłem:
»Zgoda, drogi przyjacielu! Dziś jeszcze - za godzinę wyruszymy konno do Balsory. Masz słuszność: nie trzeba zwlekać ani chwili! Świat stoi przed nami otworem. Nie szczędźmy pośpiechu! Może teraz właśnie przeznaczono nam spotkać w drodze bajkę najpiękniejszą! Jeśli się spóźnimy - nigdy już oczy nasze jej nie ujrzą! Pozwól tylko, że na chwilę wrócę do pałacu, aby się pożegnać z moim wujem«.
»Będę cię czekał tu - na wybrzeżu morskiem« - odrzekł młodzieniec.
Pobiegłem do pałacu. Wuj Tarabuk w swym pokoju zajęty był właśnie braniem dziewcząt na pamięciowe spytki. Wpadłem zdyszany do pokoju i zawołałem z miejsca:
»Wyjeżdżam!«
»Dokąd?« - zapytał wuj Tarabuk.
»Do krain nieznanych«.
»Jakto? Już chcesz mię opuścić?«
»Jest to moje nieodwołalne postanowienie«.
»Czy masz przy sobie wiersz, który niegdyś napisałem na cześć niezapomnianej Piruzy?«
»Mam«.
»Otóż - jeśli w drodze spotkasz jakąkolwiek królewnę, byle dość płomienną, wręcz jej ten utwór z zapewnieniem, żem dla niej go zrymował. Czy obiecujesz?«
»Obiecuję«.
»Solennie?«
»Solennie«.
»W takim razie - wesołej podróży«.
Wuj Tarabuk uściskał mię nie bez wzruszenia i natychmiast powrócił do swojej czynności, polegającej na sprawdzaniu pamięciowej zawartości tysiąca dziewcząt. Wybiegłem z pałacu i po chwili byłem już na wybrzeżu. Młodzieniec czekał na mnie, trzymając za uzdę dwa czarne rumaki.