Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 112.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdyśmy na pokład wrócili, kapitan zaraz na wstępie zwrócił się do starego marynarza.
»Czy masz - zapytał - spis załogi okrętowej, który ci dałem przed godziną?«
»Do usług pana kapitana!« - odpowiedział marynarz i służbistym ruchem dłoni wyciągnął z kieszeni list djabelski, który tym samym ruchem podał kapitanowi.
Jęknąłem.
»Kto tam jęczy?« - zapytał kapitan.
Nic nie odpowiedziałem.
Kapitan rozwinął w czworo złożony list i przez chwlię pogrążył się całkowicie w czytaniu, po chwili zaś ukosem spojrzał na starego marynarza.
»Cóż ty mi za brednie dałeś do czytania? - zapytał głosem zniecierpliwionym i oddał zpowrotem marynarzowi list djabelski.
Marynarz list pochwycił w obie dłonie i przysunął go blisko do oczu.
Jęknąłem po raz wtóry.
»Kto tam jęczy po raz wtóry?« - zapytał kapitan.
Nie zdobyłem się i tym razem na żadną odpowiedź.
Tymczasem stary marynarz, potrząsając pięścią, w której dzierżył list nieszczęsny, zawołał:
»Do stu piorunów! List Djabła Morskiego na okręcie! Czekają nas klęski i nieszczęścia. Wolałbym oczy w morzu zgubić, niż taki list znaleźć we własnej kieszeni! Ale Bóg widzi - nie moja to kieszeń, jeno tego cudzoziemca, który już podwakroć jęknął i podwakroć nic na pytanie kapitana nie odpowiedział! Wdziałem bowiem dzięki nieznośnemu krótkowidztwu jego ubranie, zamiast swego!«
Nogi zadrżały pode mną.
»Prawdać to?« - spytał mię kapitan.
»Prawda« - odrzekłem głosem tak cichym, jak brzęczenie komara.
Kapitan zwrócił się do marynarza:
»Wrzuć natychmiast list do morza, gdyż, im dłużej taki list pozostaje na okręcie, tem większe i tem liczniejsze klęski spadają na ów okręt«.
Marynarz wrzucił list do morza. List, jak zawsze, pokurczył się, rozwiał w pianę i zniknął.
Wówczas kapitan zwrócił się do mnie.
»Wyznaj nam prawdę, jakie węzły pokrewieństwa łączą cię z Djabłem Morskim?«