Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

runku, jak mi się zdawało, Balsory. Począłem wrzeszczeć z całych sił, aby ściągnąć na siebie uwagę załogi. Zauważono nas z pokładu i skierowano okręt do brzegu.
W pół godziny potem siedziałem już razem z Arminą na pokładzie i opowiadałem kapitanowi i marynarzom dziwne moje przygody.
Omyliłem się wszakże, sądząc, iż okręt płynie w kierunku Balsory, zdążał on do nieznanego mi państwa króla Pawica. Kapitan i marynarze byli właśnie poddanymi tego króla. O ile mogłem sądzić z ich opowiadań, król Pawic był niezmiernie serdecznym i dobrodusznym człowiekiem. Zachęcali mię bardzo, abym razem z moją czarną towarzyszką zamieszkał na stałe w ich ojczyźnie, gdzie znajdę przyjaźń i gościnę. Zapytywali mię też z ciekawością, gdziem znalazł taką czarną towarzyszkę podróży? Opowiedziałem im niezwłocznie historję Arminy. Gdym skończył, jeden ze starych, wytrawnych marynarzy rzekł, klepiąc mię po ramieniu:
»Nie trap się i nie smuć przypadkowo nabytą czarnością twej towarzyszki. Znam ja się na tych rzeczach i dlatego też zawsze mam przy sobie w kieszeni maść, która wszelką tego rodzaju czarność wywabia bez śladu. Udzielę ci tej maści i zobaczysz, jak twoja dziewczyna zbieleje«.
»Niestety! - zauważyłem - odmycie lub odbarwienie tej czarności przyprawi moją towarzyszkę o śmierć niechybną, jak to jej zapowiedział wstrętny karzeł«.
»Kpij sobie z karła i z jego zapowiedzi! - rzekł na to stary i wytrawny marynarz. - Chciało się czarnemu karłowi czarnej żonki, więc jej przebiegle uniemożliwił zbyt zresztą łatwy powrót do białości zmyśloną pogróżką śmierci. Nic się złego dziewusze nie stanie, jeśli zbieleje i znowu do ludzi się upodobni, ufaj staremu i wytrawnemu marynarzowi, który jednocześnie jest posiadaczem zbawiennej maści. Nikogo jeszcze białość do grobu nie wpędziła! Im więcej człowiek ma ludzkiego wyglądu, tem raźniej czuje się na ciele i na duszy«.
Mówiąc to, stary i wytrawny marynarz wyjął z kieszeni słoik ze wspomnianą maścią i podał mi go z uśmiechem:
»Poniechaj wiary w bajki i strachy, a korzystaj lepiej z mojej maści. Posmaruj tą maścią dziewczynę o samej północy, a zbieleje bezmała, jak lilja!«