Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Słowa starego i wytrawnego marynarza nietylko mnie, lecz nawet Arminie trafiły do przekonania. Postanowiliśmy natychmiast oboje skorzystać z ofiarowanej mi maści. Arminę dręczył wprawdzie jakiś nieokreślony niepokój, lecz starała go się stłumić.
»Nareszcie zbieleję i po dawnemu będę podobna do alabastru - mówiła, patrząc mi prosto w oczy. - Radość rozpiera mi piersi na samą myśl o tem, że przeciwna memu przyrodzeniu czarność nie będzie już przesłaniała twym oczom całkowitego czaru mej postaci! Ów mię poczernił, ty zaś mię pobielisz i wszystko będzie jaknajlepiej!«
Wszakże spokój i wesołość Arminy były udane. Zauważyłem, iż mówi o sobie częstokroć w czasie przeszłym, jak o kimś, co już nie żyje. Raz nawet w trwożnem i osobliwem roztargnieniu szepnęła:
»Kiedy żyłam na świecie, zawsze wyczekiwałam jakiegoś ogromnego, większego ode mnie samej szczęścia, ale szczęście nie przyszło. Dziś, gdy już mnie niema, czuję, iż jestem o wiele większa od owego szczęścia, które nie przyszło«...
«Nie mów Armino o sobie, jak o umarłej - szepnąłem, biorąc ją za rękę. - Trwogą przejmują mnie twoje słowa i ów czas przeszły, którego stale używasz dzięki roztargnieniu. Bądź jaknajlepszych myśli. Stary marynarz ma słuszność«.
»Zapewne ma słuszność« - potwierdziła Armina.
»Gdy noc zapadnie« - mówiłem dalej.
»Noc już zapadła« - przerwała Armina.
Teraz dopiero odczułem, do jakiego stopnia byłem przejęty tem, co się stać miało. Nie zauważyłem nawet nadejścia nocy. Gwiazdy już migały w niebiosach i cisza nocna trwała na obszarach morza.
Milczeliśmy długo, bardzo długo i żadne z nas nie chciało, czy też nie śmiało naruszyć tego milczenia. Wreszcie postanowiłem odezwać się pierwszy.
»Gdy północ się zbliży« - zacząłem.
»Już się zbliżyła« - przerwała mi znowu Armina. Na pokładzie było pusto. Podałem Arminie słoik z maścią. Wzięła go drżącą dłonią i spojrzała mi w oczy.
Była właśnie północ. Armina pogrążyła swe czarne palce w słoiku i dotknęła nimi swej twarzy. Niezwłocznie twarz i dłonie i szyja zbielały.