Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 134.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Słucham« - rzekł grzecznie po chwili.
»Królu! - wołałem dalej. - Dowiedziałem się dzisiaj o istnieniu w twem państwie tak nieludzkiego obyczaju, że włosy dęba stanęły i zapewne dotąd stoją mi jeszcze na głowie«.
»Stoją - potwierdził król, przyglądając się mojej głowie. - A zatem, czem ci mogę służyć?«
Opowiedziałem mu wszystko, com słyszał z ust biednego Hassana, a potem dodałem:
»Powiedz mi, królu, czy cudzoziemcy też podlegają przemocy tego okrutnego zwyczaju?«
»Też« - odrzekł król zwięźle.
»Bez wyjątku?«
»Bez« - odparł król krótko.
»Więc i ja w razie stosownego wypadku musiałbym poddać się - niestety - temu obyczajowi?«
»Niestety!« - potwierdził król.
»Czy, jako cudzoziemiec, nie mógłbym otrzymać w tym smutnym skądinąd kierunku jakichkolwiek przywilejów?«
»Naprzykład - jakich?« - spytał król.
»Naprzykład - przywilejów zwłoki, przewłoki lub odwłoki?«
»Nie« - odpowiedział król stanowczo.
»Dziwi mię - zauważyłem z goryczą - iż pod panowaniem tak dobrodusznego króla trwają w całej pełni tak okrutne zwyczaje«.
»A jednak - odrzekł król z uśmiechem - moja dobroduszność, która ci tak do serca przypada, jest też tylko zwyczajem, któremu muszę się poddać tak samo ślepo, jak ty - pogrzebaniu żywcem twej osoby. Czy jestem dobroduszny z natury - nie wiem. Wiem tylko, iż odwieczny obyczaj mojej krainy przypisuje każdemu królowi - dobroduszność. Korzystam z owej przypisywanej mi powszechnie dobroduszności tak skwapliwie, iż oddawna już pod tym względem zatraciłem wszelką miarę i wszelkie probierze. Czytam bajki, uśmiecham się, udaję człowieka roztargnionego, gadam częstokroć niedorzeczności i z każdym rokiem coraz pośpieszniej dziecinnieję. Tak każe obyczaj i jestem mu posłuszny. Spełniam w ten sposób obowiązek, zwany królowaniem, i nietyle jestem znużony, ile oczarowany owym obowiązkiem. To też oburzeniem mię napełnia niewdzięczny protest i bunt przeciwko ła-