Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

centki przesłaniały powierzchnie dłoni. Tym samym drobnym makiem upstrzona była szyja. Całość robiła wrażenie tak niezwykłe, żem osłupiał. Gdym nieco przyszedł do siebie, szepnąłem głosem lękliwym:
»Kim jesteś, człowieku o nieludzkim wyglądzie?«
»Jestem twoim rodzonym wujem« - odparła dziwaczna istota.
»Nie wierzę« - odrzekłem nieśmiało.
»Powinszuj mi - odpowiedział wuj Tarabuk, gdyż on to był bezwątpienia - powinszuj mi nowego wynalazku. Wpadłem na zgoła nowy pomysł utrwalenia mych utworów. Nie mogę ich bowiem powierzyć ani papierom, ani pergaminom, ani zawodnej pamięci zdradliwych dziewcząt. Jedynym człowiekiem, któremu mogę je powierzyć, jestem - ja sam, we własnej osobie. Spójrz na mnie - czyliż nie wyglądam, jak przystoi wielkiemu poecie? Cały mój dobytek duchowy mam - na własnem ciele. Skóra moja to - notes, który tylko śmierć zniszczyć może. Widzę po twych oczach, że jesteś ciekawy mego pomysłu, otóż natychmiast zaspokoję twoją ciekawość. Dzięki szczęśliwemu trafowi, spotkałem w Bagdadzie Chińczyka, który posiada sztukę tatuowania. Zaprzyjaźniłem się z nim i zwierzyłem się ze wszystkich moich trosk i utrapień. Po wysłuchaniu moich zwierzeń Chińczyk pogrążył się w głębokiej zadumie, która trwała trzy dni i trzy noce. Wreszcie po trzech dniach i trzech nocach poradził mi, abym wszystkie moje utwory z pomocą sztuki tatuowania utrwalił na własnej swojej skórze. Byłem oczarowany radą Chińczyka. Prosiłem go, aby natychmiast swój pomysł wykonał. Chińczyk z usłużną radością zabrał się do żmudnej roboty. W przeciągu krótkiego czasu upstrzył mi skórę tak drobnemi literami, że tylko przez lupę można je odczytać. Nikt mię teraz nie pozbawi mych utworów. Dreszcz niewymownej rozkoszy przenikał mię w miarę, jak powierzchnia mego ciała pełniła się z każdą godziną cudownem brzemieniem mych upajających wierszy. Stałem się oto w jednej osobie - autorem i książką. Jestem - jedynem wydaniem mych własnych dzieł, - jedynym na świecie człowiekiem, którego duszę można każdej chwili odczytać, ma się rozumieć, przez lupę«.
»O! - zawołałem ze łzami w oczach. - Czyżem przypuszczał, że mam takiego wuja, który zbliska jest - wspaniałą księgą, a zdaleka doskonałym murzynem!«