Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogąc powstrzymać łez, rzuciłem się w objęcia wuja Tarabuka i jąłem całować jeden z jego czarno nakrapianych policzków.
»Ostrożnie, ostrożnie! - zawołał wuj, usuwając mię od siebie. - Wyrzekłbym się ciebie na wieki, gdybyś mi starł wargami choćby jedną literkę! Policzki moje, które zaniepokoiłeś pocałunkami, są miejscem spełnionego cudu. Na prawym policzku mam poemat p. t. »Zaloty«, a na lewym - dramat p. t. »Cios dotkliwy«. Na jednej z mych dłoni tkwi wiersz ulotny p. t. »Dzieńdobry«, a na drugiej - elegja wieczorna p. t. »Dowidzenia«. Piersi moje roją się od najtkliwszych sonetów, a szyja pokryta jest szczelnie najśpiewniejszemi rondami. Jedne tylko plecy czekają na nowe arcydzieło, nad którem obecnie pracuję. Czuję się, niby żywa księga, i łóżko moje uważam za bibljotekę. Jeśli jesteś ciekaw zawartości owej księgi - weź do rąk lupę i czytaj!«
Wuj podał mi lupę, lecz byłem zbyt zmęczony podróżą i nie miałem chęci odczytywania czerniejących na skórze wuja utworów.
»Jeśli wuj pozwoli - rzekłem nieśmiało - odłożę czytanie na potem, tymczasem wszakże muszę zauważyć, iż utrwalenie własnych utworów na własnej skórze, pomimo wielu przewag i zalet, ma jedną niezaprzeczoną wadę, mianowicie - utwory te giną dla potomności z chwilą śmierci samego autora«.
»Pomyślałem już o tem - odpowiedział spokojnie wuj Tarabuk - pomyślałem i znalazłem sposób uniknięcia tak bolesnej dla potomności straty. Oto postanowiłem przekazać ci w testamencie prawo przedruku na twojej własnej skórze«.
»Co? - zawołałem przerażony. - Na mojej własnej skórze? Mogę uznać tatuowanego wuja, ale nie mogę i nie chcę być tatuowanym siostrzeńcem!«
Na czarno nakrapianej twarzy wuja Tarabuka zjawiła się jakaś plama dziwaczna, która napewno była rumieńcem gniewu lub oburzenia. Niewiadomo, jakby się wuj w tej chwili względem mnie zachował, gdyby nagłe wejście uczonego Chińczyka nie przerwało naszej rozmowy.
»Oto jest mój zbawca i dobrodziej!« - zawołał wuj, wskazując wchodzącego.
Chińczyk skłonił się poważnie.
Wuj zbliżył się do niego i zaczął szeptem prowadzić z nim jakąś tajemniczą rozmowę. Przez długą chwilę szeptali nawzajem do siebie, ba-