Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dawczo przyglądając mi się od czasu do czasu. Posłyszałem tylko ostatnie słowa, które Chińczyk szepnął wujowi do ucha:
»Zdatny, najzupełniej zdatny... Z przyjemnością będę go tatuował... Nie mogłeś wpaść na lepszy pomysł przekazania potomności swych utworów. Jest to godny ciebie spadkobierca«.
Domyśliłem się, że mowa była o mnie, lecz udawałem, że nie słyszę. Postanowiłem w duszy nie przyjmować «prawa przedruku«, które mi wuj chciał w testamencie ofiarować. Nie mogłem się jednak pozbyć myśli, że w sercu wuja i w duszy Chińczyka tkwi nieustannie potworny zamiar wykonania w przyszłości owego »przedruku«. - Drażniły mię ich tkliwe i czułe spojrzenia. Okazywali mi przesadny szacunek, jako przyszłemu spadkobiercy, który kiedyś ma się stać »drugiem wydaniem« nieśmiertelnych dzieł wielkiego poety. Czułem się nieswojo i nieco posmutniałem. Stosunek mój z wujem stał się mniej przyjazny i zlekka natężony. Unikałem jego obecności i pobyt w domu rodzinnym zaczął mi ciążyć. Z tych »natężonych stosunków« nie omieszkał skorzystać Djabeł Morski. Urgela już nie nawiedzała mię we śnie, więc Djabeł Morski miał dostęp do moich snów. Pewnej nocy wszedł do głębi mego snu, który był właśnie snem o nieznanych wybrzeżach. Na niebiosach tego snu jaśniał olbrzymi księżyc i Djabeł od stóp do głów srebrzyściał w oświetleniu księżycowem. Zdala - na widnokresie snu majaczyły nieznane wybrzeża - a wpobliżu - nad moją głową, latały ptaki, które zamiast dziobów miały - tycie złote flety. Powietrze mego snu rozbrzmiewało muzyką owych fletów. Tak śpiewnie i tak pięknie było w moim śnie, że nawet potworna postać Djabła Morskiego nabrała czaru i powabu. Widok jego ucieszył mię, zamiast przerazić. Djabeł Morski zauważył natychmiast mój osobliwy stan ducha i przyjaźnie uśmiechnął się do mnie. W oczach jego jarzyły się cudowne błyski księżycowe, a ptaki siadały mu na ramionach i, wściubiwszy mu do uszu swe złote flety, śpiewały poufnie o krainach zaklętych.
»Witaj mi w moim śnie! - zawołałem wesoło. - Domyślam się, iż przybywasz tu po to, aby mię kusić do podróży. Nie chcę się w tej chwili opierać żadnym pokusom. Sen mój stoi otworem dla wszystkich, którzy pragną wnijść do jego wnętrza. Proszę cię, bądź tu, jak u siebie. Upajaj się dosyta śpiewem mych ptaków i srebrzyj się dowoli blaskiem mego księżyca. Ogarnęła mię dzisiaj we śnie miłość dla wszelkich stwo-