Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bym połowę mego życia za możność zajrzenia do jej wnętrza. Ponieważ jesteś starym i wytrawnym marynarzem, więc chyba znasz się na tego rodzaju sprawach. Otóż poradź mi, jak mam postąpić? Czy otworzyć, czy nie otworzyć?«
Stary marynarz zamyślił się głęboko, zaś inni jego towarzysze dawali mi naprzemian rozmaite rady.
»Otworzyć!« - wołali jedni.
»Nie otwiera!« - krzyczeli drudzy.
Nie zwracałem uwagi na ich krzyki i czekałem cierpliwie na to, co mi powie stary i wytrawny marynarz.
Ten jednak godzinę całą trwał w zadumie i milczeniu, aż wreszcie spojrzał na mnie i otworzył usta.
»Kto się długo namyśla - ten nigdy nie błądzi - rzekł poważnie, gładząc dłonią przestronną brodę. - Przysłowie mówi: Myśl dowoli, czyń powoli. A drugie przysłowie twierdzi: Pustej szkatuły dźwigać nie warto. Otóż po głębokim namyśle przychodzę do przekonania, iż pustą dźwigasz szkatułę. Nie rozumiem bowiem, czemu twój przyjaciel nie określił kary, która cię czeka w razie otwarcia szkatuły przed czasem lub po czasie? Gdyby naprawdę był twoim przyjacielem nazwałby po imieniu karę, której masz unikać. Nie nazwał jej po imieniu dlatego właśnie, że ją zmyślił i skłamał. Jest tedy zwyczajnym kłamcą i wszystko, co ci powiedział, było kłamstwem. Ani cię kara żadna nie czeka, ani też rady zbawiennej niema we wnętrzu szkatuły. Możesz ją śmiało otworzyć, aby zaspokoić swoją i moją ciekawość. Zresztą przyjaciel twój nie groził ci karą w razie, jeśli tę szkatułę otworzy ktoś inny. Otóż - ja sam własnoręcznie gotów jestem ją otworzyć«.
Słowa starego i wytrawnego marynarza przekonały mię najzupełniej. Wyjąłem szkatułę z kieszeni i podałem mu ją natychmiast.
Stary marynarz z łatwością otworzył szkatułę, zajrzał do wnętrza i wyjął stamtąd świstek papieru, którego widok napełnił mię przerażeniem. Poznałem odrazu ów świstek! Był to list Djabła Morskiego! Zrozumiałem, że jestem znów ofiarą jego wybiegów! Stary i wytrawny marynarz rozwinął list, wdział na nos okulary i zaczął w milczeniu odczytywać pismo djabelskie.
Zbladłem. Nogi zachwiały się pode mną. Zdawało mi się, że za chwilę stracę przytomność.