Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I rzeczywiście, znalazłem mnóstwo kokosów, bananów, drzew chlebowych oraz winogron.
Nasyciwszy głód owocami, postanowiłem zwiedzić wyspę, aby się przekonać, gdzie jestem.
Z początku zdawało mi się, że wyspa jest zgoła bezludna. Wniosek ten napełnił mię rozpaczą. Czułbym się szczęśliwy, gdybym spotkał choć jedną istotę ludzką!
Błądziłem po lasach dzień cały, aż do wieczora.
Wieczorem, przechodząc koło jednej gęstwiny, posłyszałem słabe jęki w pobliżu. Pobiegłem natychmiast w stronę głosu.
Radość moja nie miała granic, gdym pod jednem drzewem ujrzał człowieka, który leżał na miękkiej, bujnej trawie i jęczał. Był to wątły, chudy staruszek, z koźlą bródką. Nogi miał cienkie, jak badyle. Dłonie suche i drżące. Chociaż wieczór był ciepły, zdawał się dygotać od zimna.
»O-o-o! - jęczał żałośnie. - Nie mogę wstać, nie mogę wstać! Szedłem do strumienia, aby w nim pragnienie ugasić, i upadłem w pół drogi. Nie mam sił! Nogi mi odmówiły posłuszeństwa! Ręce mi odmówiły pomocy! Któż się nade mną zlituje? Już wieczór nadszedł, wkrótce noc zapadnie, a ja - niebogi - nie ugaszę mego pragnienia!«
Żal mi się zrobiło staruszka.
»Chętnie ci pomogę - rzekłem - ale nie wiem, jak ci mam dopomóc? W czem ci ze strumienia wody przynieść?«
»Nie mam żadnego naczynia, litościwy młodzieńcze - odpowiedział staruszek - wszakże, jeśli chcesz naprawdę mi dopomóc, dam ci radę, jak to masz uczynić. Nachyl się ku mnie i weź mię na barana. Jestem lekki, jak piórko, więc ci nie zaciążę. Z łatwością mię podźwigniesz i zaniesiesz do strumienia. Będę ci za to wdzięczny do grobu«.
»I owszem - odrzekłem - dość jestem silny, abym podołał takiemu brzemieniu. Chętnie ci udzielę mego grzbietu«.
Pochyliłem się ku staruszkowi, który natychmiast - ku mojemu zdziwieniu - ze zręcznością kota wskoczył mi na grzbiet. Zdawało mi się, że słaby i wątły staruszek nie utrzyma się na moim grzbiecie, lecz moje obawy były płonne. Staruszek krzepko i chwacko trwał na moich plecach. Miałem nawet wrażenie, że nieznacznie uderza mię nogą w bok, jakby chciał do biegu przynaglić.