Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

podobnych do wierzgnięć. Wreszcie uczułem, że zęby moje zaczynają zgrzytać, nogi - miotać się ze wściekłością, a pięści - zaciskać się coraz mocniej.
»Nie brykaj, kosiu, nie brykaj!« - zawołał staruch.
Słowa te powiększyły moją wściekłość. Skoczyłem nagle wbok i potrząsłem staruchem z taką mocą, że gnaty jego wydały jakiś suchy i ostry pochrzęst. Ścisnął mię natychmiast kolanami za gardło. Czułem, że żyły wszystkie nabrzmiały mi na skroniach, a oczy nabiegły krwią. Jąłem się miotać na wszystkie strony, jak opętany. Dawałem takie susy i poskoki, jakich żaden koń nie potrafiłby wykonać. Szalałem! Wszakże wysiłki moje były daremne. Staruch trzymał się mocno na mym grzbiecie i coraz silniej dławił mi gardło kościstemi kolanami. Zabrakło mi tchu i czułem, że za chwilę skonam od uduszenia.
»Nie brykaj, kosiu, nie brykaj! - zawołał znowu staruch, czując, że siły mię opuszczają i że muszę mu ulec.
Uległem.
Przynaglony do biegu uderzeniem potwornej pięty okrutnego starucha, pobiegłem przed siebie ociężałym truchtem, gdyż byłem aż nazbyt zmęczony.
Przez dwa dni i dwie noce biegałem po wyspie bez spoczynku, bez wytchnienia.
Na trzeci dzień zaczęło mię męczyć nieznośne pragnienie, bo dzień był słoneczny i upalny. Ponieważ na wyspie rosły olbrzymie, puste wewnątrz tykwy, zerwałem jedną z nich, napełniłem ją po brzegi sokiem winogron i wychyliłem do dna.
Wino wkrótce uderzyło mi do głowy i dzięki upojeniu odzyskałem dawną wesołość. Zacząłem śmiać się, skakać i śpiewać rozmaite pieśni.
»Skądże ta wesołość w tobie, kosiu mój smutny?« - spytał staruch. - Zazdroszczę ci tej wesołości. Nigdy jeszcze w życiu nie śmiałem się i nie śpiewałem. Pragnąłbym nauczyć się śmiechu i śpiewu«.
»Nauka to łatwa i niedługa - odpowiedziałem, napełniając znowu tykwę winem. - Wypij jeno do dna zawartość tej tykwy, a natychmiast pozyskasz zdolność śmiechu i śpiewu«.
Staruch chciwie pochwycił podaną mu tykwę i wychylił do dna jej zawartość. Wino natychmiast zaszumiało mu w głowie. Zaczął wykrzykiwać jakieś słowa bez związku i bez treści. Próbował nawet śmiać się