Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 185.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
PRZYGODA SIÓDMA



WRÓCIŁEM do Bagdadu nie bez przykrego poczucia własnej samotności. Zazwyczaj widok wuja Tarabuka po długiej niebytności w domu sprawiał mi przyjemność. Od czasu jednak, gdy wuj Tarabuk odmienił swą postać pod wpływem i namową Chińczyka, nie mogłem już na jego widok doznawać uczuć rodzinnych. Nie wydawał mi się po dawnemu — wujem, lecz dziwacznym potworem. Nadomiar złego nie pozbyłem się moich obaw i podejrzeń. Wciąż jeszcze tkwiła mi w głowie nieznośna i uparta myśl, że wuj pragnie jeszcze za życia przedrukować swe utwory na powierzchni mego ciała.
Niespokojnie i nieufnie wszedłem do pałacu.
Wuj Tarabuk powitał mię radośnie. Chińczyk, który stał tuż obok niego, skłonił mi się życzliwie.
»Drogi mój Sindbadzie! — zawołał wuj. — Cieszę się, że wracasz zdrów i wesół. Wiedz o tem, że dzień dzisiejszy jest dla mnie dniem uroczystym. Pamiętasz chyba, że w czasie ostatniego twego pobytu w Bagdadzie, plecy moje nie były jeszcze uświetnione żadnym drukiem. Miałem właśnie w pomyśle cudowny poemat i czekałem na jego wykonanie. Ukończyłem go właśnie wczoraj, a dzisiaj mój przyjaciel — Chińczyk — wydrukował mi go na plecach. Upajam się tą myślą, że mam na plecach prawdziwe arcydzieło, wspaniały poemat p. t. »Naprzód!« Jest to utwór buńczuczny, czupurny, zawadjacki i zuchwały! Utwór pełen wykrzykników! Utwór wzbierający męstwem i odwagą! Mam go na plecach! Wprawdzie skazany jestem na to, iż nigdy własnemi oczami nie będę go mógł odczytywać, lecz mój chiński przyjaciel codzień zrana odczytuje mi głośno ów poemat«.
Chińczyk uśmiechnął się i zlekka poklepał wuja po plecach.
Stwierdziłem z zadowoleniem, że wuj zapomniał jakoś o przekazanem mi prawie przedruku, a w każdym razie nie poruszał tej drażliwej sprawy.