Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Nie schowam go do kieszeni dopóty, dopóki nie odczytam mego utworu, który już zapomniałem. Największą dla mnie rozkoszą jest przypomnienie zapomnianego wiersza«.
I wuj zaczął powoli odczytywać swój dawny wiersz. Przerażenie przenikało nawskroś całą moją istotę. Załoga z łatwością mogła postrzec w ręku wuja - list djabelski. Przerażenie moje wzmogło się w chwili, gdym nagle ujrzał, że jeden ze starych i wytrawnych marynarzy, przechodząc obok wuja, rzucił badawcze spojrzenie na świstek papieru. Znienawidziłem w tej chwili wuja Tarabuka za jego obłędny upór, który stał się źródłem naszych nieszczęść.
Stary i wytrawny marynarz poznał odrazu charakter pisma djabelskiego, ponieważ wuj, zaczytany w swym wierszu, wystawił na widok publiczny tę stronę świstka, na której znajdował się list Djabła Morskiego.
»A to co? - zawołał stary i wytrawny marynarz, dotykając listu palcem wskazującym. - List Djabła Morskiego na naszym okręcie?« Wuj Tarabuk dumnie spojrzał na marynarza.
»Nie przeszkadzaj mi czytać, stary marynarzu« - rzekł głosem uroczystym.
Zmierzch wieczorny przesłaniał oblicze wuja tak, że marynarz w pierwszej chwili nie zauważył jego dziwacznych pozorów. Chcąc jednak dokładniej przyjrzeć się nieszczęsnemu właścicielowi diabelskiego listu, wyjął z kieszeni latarkę, zapalił ją i, uniósłszy wzwyż, rzucił snop światła na twarz wuja Tarabuka.
Rozwidniona latarką twarz ukazała swą czarnym drukiem szczelnie pokrytą powierzchnię. Widok ten wywarł na starym marynarzu tak silne wrażenie, że znieruchomiał, osłupiał z latarnią w dłoni. Usta rozwarł naoścież, oczy wywrócił we łbie i przez chwilę trwał bez ruchu. Zapewne głos zamarł mu w piersi, bo nie uronił ani jednego słowa.
Struchlałem, patrząc na tę scenę.
Chińczyk, który nie rozumiał grożącego nam niebezpieczeństwa, szepnął mi do ucha:
»Spójrz Sindbadzie, jak uroczyście i cudownie wygląda nasz poeta w świetle latarni!«
»Orangutang!« - krzyknął nagle stary marynarz głosem zdławionym. Ten okrzyk wielce obraził mego wuja.