Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

błękitnej - królewna w szatach błękitnych, a na złotej - królewna w szatach złocistych. Wszystkie trzy królewny zdawały się być nieruchome, drętwe i jakby nieżywe.
W kącie komnaty stał trójnóg, na którym płonął ogień różowy. Ogień ów zamiast syczeć, wydawał dźwięki melodyjne i taneczne. Czar tych dźwięków był tak nieodparty, żem poczuł w całem ciele niezwalczoną chęć tańca.
Barbel pozbawił nas więzów i rzekł:
»Spójrzcie na te trzy królewny, które leżą na trzech otomanach. Są one piękne, ale nieruchome. Sen, podobny do snu wiekuistego, obezwładnił ich ciała. Powołać je do życia można tylko z pomocą tańca. Czy słyszycie muzykę cudowną, która się dobywa z głębi płonącego na trójnogu ognia? Ogień różowy gra im do tańca, lecz trzem królewnom brak trzech tancerzy i dlatego też spoczywają na otomanach - nieruchome, drętwe i nieżywe. Nabyłem was w tym celu, abyście spełniali przy królewnach czynność wiernych tancerzy. Zbliżcie się do nich i zaproście je do tańca, a natychmiast ożyją i powstaną i wesprą się na waszych ramionach, aby wespół z wami wirować w tańcu zaklętym«.
»Czynność tancerza zgoła nie odpowiada powadze mego wieku - odparł wuj Tarabuk głosem urażonym. - Wymawiam ci tedy posłuszeństwo, potworny Barbelu«.
»Jesteś niewolnikiem - odpowiedział, warcząc, Barbel. - Musisz spełniać moje rozkazy. Zapłaciłem za ciebie cekina, więc należysz do mnie.
»Dałeś za mnie tak małą i lichą zapłatę, że nie masz prawa wymagać ode mnie zaklętego tańca« - zawołał wuj z najwyższem oburzeniem.
»Zmuszę cię do tańca« - krzyknął Barbel, zlekka poszczekując.
»Wuju - szepnąłem. - Nie ściągaj nowych klęsk na nasze głowy!«
Wuj nie słuchał mej prośby. Dumnie podniósł głowę i rzekł:
»Nie zmusisz mię nigdy, potworny Barbelu, do czynności, które nie mają nic wspólnego z mojem powołaniem! Jestem nietylko poetą, ale i księgą, która ujrzała światło dzienne po to, aby ją czytano, nie zaś zmuszano do jakiegoś tam zaklętego tańca! Nie będę tańczył i kwita!«
Barbel wpadł we wściekłość. Szczeknął kilka razy, wyjął z zanadrza olbrzymią rózgę łozinową, chwycił wuja za kark, obnażył mu plecy, na których znajdował się właśnie poemat p. t. «Naprzód«, i jął te plecy niemiłosiernie wspomnianą rózgą okładać.