Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 198.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Chciałem wraz z Chińczykiem wyrwać wuja z rąk okrutnego czarnoksiężnika, ale ten ostatni wyszeptał zaklęcie, które nas obydwu znieruchomiło w miejscu. Bezsilni i bezradni musieliśmy patrzeć na katusze biednego wuja Tarabuka.
Ukarawszy wuja, Barbel schował rózgę w zanadrze i zawołał:
»Powiedz mi teraz, czy będziesz tańczył czy nie?«
Wuj, zamiast odpowiedzieć, podbiegł do Chińczyka i szepnął:
»Przyjacielu, spójrz przez lupę na moje nieszczęsne plecy i zobacz, czy podły czarnoksiężnik nie popsuł uderzeniami mego poematu?«
Chińczyk spojrzał przez lupę na plecy wuja i jęknął boleściwie:
»Niestety! Poemat stał się nieczytelny! Litery znikły pod natłokiem sińców, pręg, skaz i szramów! Jeden czyn brutalny zniweczył pracę długoletniego natchnienia!«
»O, przeklęty czarnoksiężniku! - jęknął wuj Tarabuk. - Niech kara Boża spadnie na ciebie!«
»Jeżeli nie będziesz posłuszny mym rozkazom, - odpowiedział nielitościwy Barbel - postaram się o nieczytelność i reszty twych utworów«.
Słowa te wywarły na wuju Tarabuku wrażenie tak potężne, że natychmiast odmienił swe pierwotne postanowienie:
»Będę tańczył - szepnął głosem złamanym. - Będę tańczył aż do upadłego! Uczynię ze siebie tę ofiarę dla ocalenia utworów, które zasługują na nieśmiertelność. Niestety - jestem jedynem wydaniem moich własnych dzieł, nie mogę tedy narażać siebie na tego rodzaju niebezpieczeństwo i na tego rodzaju straty nieodżałowane!«
Ogień na trójnogu zakłębił się i zapłonął rzęsiściej. Z wnętrza jego wynikła głośniejsza muzyka, która napełniła dźwiękami całą komnatę. Na skinienie czarnoksiężnika zbliżyliśmy się do nieruchomych królewien: wuj Tarabuk - do zielonej, Chińczyk - do złotej, a ja - do błękitnej. Wówczas królewny poruszyły się jednocześnie jakimś niechętnym i dziwacznym ruchem. Poczem jednocześnie powstały ze swych otoman i pochyliły się ku naszym ramionom.
Ujęliśmy je wpół i rozpoczęliśmy taniec zaklęty.
Upojony melodyjnemi dźwiękami płonącego ognia, zwiewnie wirowałem po komnacie wraz z moją królewną błękitną.
Chińczyk tańczył ze zwinnością wiewiórki i tak szybko, że złota królewna zdawała się migotać w jego objęciach.