Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

III


Kochajcie mnie, kochajcie, wy — gęstwy zieleni,
Wypełzłe z nor podziemnych na jasność przestworu,
Zrodzonego w tym samym, co me serce, dniu!

I wy, senne gromady powikłanych cieni,
Z głębi słońca na zawsze wygnane w zmierzch boru,
I ty — stary, uparty, niewzruszony pniu!

I ty, skrętna jemioło, coś zwykła na dębie
Wieszać gniazda czepliwe — dla ciszy, nim jeszcze
Snem się złotym opierzy, by ulecieć w świat!

I ty — wązki strumieniu, co w srebrnym obrębie
Taisz niebo — dla szczura wodnego, gdy w dreszcze
Fal twych wpada, nadbrzeżny potrącając kwiat!

Kochajcie mnie, kochajcie! Bo mnie wicher mroźny
Gnał ku wam - z gwiazd bezleśnych aż na tamtą stronę
Życia, gdzie w zieloności wypoczywa skroń!