Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

VI


W parowie, pod leszczyny rozchełstanym cieniem
Spadły z nieba bezwolnie wraz z poranną rosą —
Drzemie Bóg, w macierzankach poległy na wznak.

Dno parowu rozkwita pod jego brzemieniem.
Biegnę tam, mokre trawy czesząc stopą bosą,
Schylam się nad drzemiącym i mówię doń tak:

— »Zbudź się, ty — ptaku senny!
Ty — ćmo wielkanocna,
Co zmartwychwstajesz pilnie, by lecieć w ślepotę
Świateł gwiezdnych,
gdzie w mroku spala się twój czar!

Zbudź się! Słońce już wstało!
Niech twa dłoń wszechmocna
Zrywa kwiaty te same, com we włosy złote
Mej dziewczynie zaplatał, jak twój z nieba dar!