Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

Zbudź się! Pierwszego szczygła zapytaj o drogę
Do chaty, gdzie po nocach przez okienic szpary
Śmiech mój i me nadzieje patrzą w wonny świat!

Pójdziem razem! Ramieniem własnem cię wspomogę!
Pokażę ci sny nasze i nasze moczary —
I słońce w oczach ptaków, zapatrzonych w sad!...«

Tak doń mówię — i dłonią, wyciągniętą mężnie
Nad nim, jak nad zwaloną od uderzeń bramą,
Trafiam na jego ku mnie wyciągniętą dłoń!

I zgaduję — oczyma wodząc widnokrężnie —
Że on do mnie z parowu modlił się tak samo,
Jak i ja — nad parowem — modliłem się doń!...