Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

IX


Zdźwignął las ze swych parnych pod ziemią barłogów
Duszę, wbitą sękami w żywiczne zamęty
Snów o słońcu,
wpatrzonem w szprychy smolnych kół...

Szumiąc mrowiem wylęgłych
z gniazd wiewiórczych bogów,
Szedł ku mnie —
zgrzany wiosną, wielki, uśmiechnięty,
Wzdychający nadmiarem swych jezior i pszczół.

Po długiem niewidzeniu — nowych zgróz i mocy
Nabraliśmy, by zejść się w dzień zmowny i jasny,
Pełni zmężnień słonecznych i podziemnych zmian!

Skroś tysiąc nieprzespanych w rozłące północy
Odbity w jego oku — widzę kształt mój własny,
Zieleniący się ptakom, jak daleki łan.