Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiedząc, że wonne burze na oślep się zemszczą
Za to nasze niebiosom widne z chmur spotkanie,
Trwaliśmy — dwie tęsknoty, z nor wypełzłe dwóch!

Jam czekał, aż się moje sny ku niemu zziemszczą,
Aby w cieniu paproci zrosić swe otchłanie,
A on czekał, aż w nim się rozlegnie mój duch!

I długo my patrzyli w siebie — niezwiedzeni,
Wonią głębin rozkwitłych pojąc się nawzajem,
Zieleniąc się naprzemian tajnią swoich szat.

Aż, dojrzawszy z kolei gromadę swych cieni,
Gdy nas pierwszy lęk nagłym rozdzielił ruczajem,
Cofnęliśmy się — każde w swą ciemność, w swój świat.