I, unosząc w swych berłach wieczności promienie,
W kabalistycznym tańcu wirują po sali —
Damy, jak tulipany, — pazie, jak złocienie,
Królowie, jak lotosy, które żądza pali!
Do tańca gra im zwiewna, dalsza od miesiąca
Muzyka, wywołana ich stóp wirowaniem,
Melodya, niewiadomo skąd wypływająca,
Melodya, co trwa kędyś poza własnem trwaniem.
Trwa i śpiewa o bramach, gdzie w progach u celu
Nic nas jeszcze nie czeka, prócz oczekiwania,
O krainach przebrzmiałych, kędy w harf weselu
Sam taniec bez tancerzy upojnie się słania!...
Sam taniec bez tancerzy, sam szał bez przedmiotu —
Trwa i śpiewa i nagle w oddaleniu kona.
Wraz z nim pierzcha i moja baśń niedokończona,
Sen, wysnuty z niczego, albo z gwiazd obrotu!
I znowu dawny pokój widzę pełen cieni,
Co przed chwilą krył zamku zaklętego chwałę, —
W dłoni mam karty, zżółkłe, jak liście jesieni,
Od wichru wróżb trawiących. Układam kabałę...