Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

Dokąd śpieszy wieczorem on, co nawet w nocy
Nic nie ma do szepnięcia, nic do podpalenia?
Czy do chłodów ołtarzy? Czy do zórz olśnienia?
Czy do zdrojów miłości, wrzących od niemocy?

Nie! On niegdyś,
snów pierwszych złudzony jałmużną,
Ujrzał siebie gdzieś —
w ledwo stworzonym zaświecie,
I teraz niespokojny, raz jeszcze, napróżno
Sam do siebie się śpieszy! Wy mnie rozumiecie?...