Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

Ku życiu wieko rozchyliła złote, —
Dziś — trumna, której skarb ciała odjęto,
Zwraca wieczności — pustkę i ciemnotę!...

A jakże długo czekała na święto
Nagłych zrozumień, by ująć w ład ścisły
Słów określonych — dolę rozpierzchniętą!

Jeśli te słowa w noc twoją rozbłysły,
To wiedz, że śledzę twe noce i dni twe,
I że miłosne nie mylą domysły!

I ciebie życie gna w jakąś tam bitwę...
Jam chciał cię unieść ku niebu rąk mocą,
Jak nagą, z włosem rozwianym modlitwę!

Dziś — nie mam czem się pomodlić, ni o co...
A zasię Bogu cóż po takich dłoniach,
Które się w znoju i w grzechu nie spocą?

Więc wciąż uboczem a wciąż po ustroniach
Płyń, zbiegu życia, co poszło w lamenty!
Płyń, póki jeszcze krew śpiewa we skroniach!

I wypłynąłem na morskie odmęty...