Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

Bezczynna — w chaty przezroczej postoju
Nieustannością wonnego istnienia
Poiłam ducha, bo pragnął napoju.

Czy i ty także doznajesz pragnienia?
Patrz we mnie — w piersi i w duszę i w lice, —
I stóp różowość uważ odniechcenia!...

A jam rzekł, patrząc w moją samotnicę:
— »Skąd twa ze światem na wyspie rozłąka?
Gdzie twa ojczyzna? Kto twoi rodzice?«

— »Rodzice?... Słuchaj: w pamięci się błąka
Ni to twarz słońca... ni to żar zbyteczny...
I po raz pierwszy ujrzana gdzieś łąka...«

Więc zrozumiałem, że ją traf słoneczny
Stworzył i ciała białośnieżną ciszę
Rozśpiewał nagle w purpury zgiełk wieczny —

I rozkołysał w znój — i wciąż kołysze...
A gdym w nią patrzał — tak znojną bezkreśnie,
Myślałem, że z patrzenia zaniedyszę!

A ona rzekła: »Przemijam boleśnie:
Śnią mi się nocą ognie i szkarłaty,
Barw ostateczność przeraża mię we śnie!...