Chcę nagłą wiedzę o sobie, snem śpiewną,
I już od dzisiaj w duszy nieustanną
Głosić ze wzgórza w tę ciszę rozwiewną!
Chce mi się w śnieżność księżyca wbiedz sanną
Wzwyż rozszalałą, nim szepniesz ust skrajem
Czy mnie wieczorną wolisz, czy zaranną?...
A choć obydwie zazdrosne nawzajem,
Obydwóm przysiąż zarówność kochania,
Bo my ci obie grzech wszystek oddajem!
Przysiąż, że nigdy z mych piersi posłania
Nie zdźwigniesz ducha, by ująć mu trudu
Wiekuistego nad szczęściem czuwania!
Że będziesz — wzorem złotego gwiazd ludu
Śnił bezrozłąkę swej duszy z błękitem,
Choćby ją uląkł snu nadmiar i cudu!
Że nie zawołasz wspomnieniem ukrytem
Dziewczyny tamtej, dziewczyny zwyczajnej
Przy mnie, co jestem dwóch w jednej rozkwitem!
Że w pieśni leśnej i w pieśni ruczajnej
Będziesz wyznawał odtąd mimowolność
Serca, chciwego swobody rozstajnej!
Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.