Dwie różne we mnie płonęły pochodnie, —
Tyś jedną zgasił... Zgaszoną grześć musisz!
Czyżem wiedziała, że ogień tak chłodnie?
Czyżem wiedziała, czem ducha pokusisz,
Gdy, nie kochając, dotkniesz go pieszczotą?
I co w nim zmienisz, podepczesz i zdusisz?
Czyżem wiedziała, że burze mnie zmiotą,
Wspartą oburącz na wyśnionym przęśle
Mostu, wspiętego nad nizin drętwotą?
Czyżem wiedziała, że mi jakieś gęśle
Zdruzgoczesz w duszy i ciśniesz w jezioro,
Co od księżyca wysrebrza się wklęśle?
I że ci czarną objawię się zmorą,
Znaczoną krwawym nienawiści chrzestem
I zbyt śmiertelnie na istnienie chorą?
Dziś mnie kwiat każdy przeraża szelestem,
Bo wiem, że sądzi i widzi mnie inną,
Niźli być mogłam, prócz tej, którą jestem...
Byłam ci Bogu wiadomą i słynną
Z podwójnej mocy, którą we mnie złożył,
I duszę miałam dwojgiem baśni czynną.
Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.