Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

z drugiej zaś nasuwa pytanie: poco człowiek żyje na tym świecie? Czy poto, aby służyć za ogniwo między kanałem a filtrem?...
Ale zostawmy w spokoju higjenę i filozofją.

∗             ∗

Kilka sczerniałych parkanów i barjer, kilka telegraficznych słupów i kilka olbrzymich a zakurzonych stosów belek, oto całe umeblowanie placu pod szychtami. Płowa koza z koźlęciem, para szkap wynędzniałych, wywożący śmiecie, gałganiarki i ulicznicy z Powiśla, oto najzwyklejsi goście tej pustki. Czasem jednak, w dnie gorące, można tu spotkać, w cieniu parkanu lub belek, drabów o pokudłanych włosach i straszliwie podartej odzieży, której kolor jak najzupełniej harmonizuje ze zgniłemi barwami otoczenia. Co oni tu robią?... Przynajmniej w chwili obecnej śpią głęboko, z rozkrzyżowanemi rękami lub pokurczonemi nogami, na pierwszy rzut oka podobniejsi do rozstrzelanych, niż do spoczywających. Co będą robić później?...
Dziwna musi być praca wieczorna ludzi, którzy porę obiadową pod szychtami przespali!

∗             ∗

Jak wygląda wiosna w podobnem miejscu?... Jak na tle nocy przedstawia się ten ponury cmentarz, do którego flegmatyczny czas przywlókł w pozbawionych kształtu okruchach szynk i salon, kuchnią i stajnią, aby je tu w najpotworniejszy sposób przemieszać i błotem zarzucić?...
Spojrzyjmy:
Na lewo, gdzieś aż w nieskończoność, ciągnie się szeroka smuga bladej, mętnej, że nie powiem trupiej jasności: to rzeka. Na prawo piętrzy się kolosalny, dziwnie poszczerbiony wał: to miasto. Po jednej i drugiej stronie, wyżej i niżej, migocą krwawe lub brudno-żółte iskry: to światła w mieszka-