Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

HELENKA. Niech panów to nie dziwi, że się pytam o rzeczy, obchodzące tylko mego ojca, ale chciałabym mu zrobić niespodziankę. Otóż przechodząc do żniwiarki, jaką też panowie uważacie za najlepszą?
ANTONI i WŁADYSŁAW (razem). Merveilleuse... Wooda...
HELENKA. To lepsza Wooda, bo tańsza... A czy jedwabniki korzystnie będzie u nas hodować?
WŁADYSŁAW. Próbuj pani, wszak macie dębinę (Państwo Markowie wracają).
PANI MARKOWA. Patrz, Heluniu, jaki zrobiłam sprawunek: tuzin chustek z widokami wystawy.
HELENKA. Ja nie zrobiłam sprawunku, ale jeżeli mi tatko da... tak ze siedemset rubli, to kupię czterokonną młocarnię z maneżem, żniwiarkę i pług-samochód.
PANI MARKOWA. Przytem znalazłam cudowne dwa ogłoszenia: o amerykańskich kroplach od bólu zębów i o perfumach Ylang-Ylang...
ANTONI. Ba! jak uważam, to i kochany sąsiad coś kupił...
MAREK. Bąka kupiłem!... powiadam wam, cudowna rzecz, szkoda tylko, że go jeszcze puszczać nie umiem.
WACIO (przybiega). Tatku! tatku!... niech się tatko cieszy! Te pistolety co to od Jachimka, kosztują sto rubli, ja kupiłem za pięćdziesiąt.
MAREK. Gdzież one są?
WACIO. Dopiero będą wieczór; ten warszawiak przyniesie je do nas, bo teraz nie można... Ale niech się tatko nie boi, bo dałem już dwadzieścia pięć rubli zadatku.
ANTONI. Komu?...
WACIO. A temu panu warszawiakowi, bo on się zna...
MAREK. Czyś zwarjował, chłopcze?
WŁADYSŁAW. Gdzie ten warszawiak i gdzie Leon?
WACIO. Pan Leon poszedł do muzyki, a pan warszawiak szuka Jachimka.