złość, w jaką wpadłem, przekonawszy się, że mi wzięto nowe kalosze, a zostawiono stare, i... że zamiast mego murzynka, oddano mi jakąś laskę hebanową z psim łbem...
Murzynek mój zginął! Wróciłem późno do domu i całą noc nie mogłem zmrużyć oka, w części z powodu awantur na wczorajszem zebraniu, w części — z żalu za kijem, do któregom się przywiązał.
Wtem, około południa, służący oddaje mi kopertę, w której znalazłem bilecik z nazwiskiem: Pułkownik Jan Steinberg, z następnemi słowami:
„Odsyłam pańską laskę, prosząc o zwrot mojej, hebanowej.“
Istotnie zgubiony murzynek wrócił do mnie, ale w takich warunkach, że nawet nie mogłem się z niego ucieszyć. Jakto, więc ten awanturnik, Steinberg, naprzód sam zamienił mi laskę, a następnie przysyła mi impertynencki bilet?... Poczekaj! Siadłem i na swoim bilecie odpisałem:
„Odsyłam hebanową laskę, a zarazem stare kalosze, prosząc o zwrot moich, nowych.“
Szczerze byłem kontent z tej zwięzłej i energicznej odpowiedzi. Uczucia moje jednak szybko zmieniły się, gdy w godzinę później zgłosili się do mnie jacyś dwaj panowie, a wraz z nimi lokaj z pakietem.
Panowie przedstawili mi się, a jeden rzekł: — Pułkownik Steinberg twierdzi, że pan posądził go o rozmyślną zamianę kaloszy. Stanisławie — zwrócił się do służącego z pakietem — pokaż kalosze pułkownika.
Wydobyto kalosze. Były one tak ogromne, że słoń mógłby w nich chodzić. Były z cholewami, a wewnątrz z cyframi Steinberga.
— Tak — rzekłem — to nie są moje kalosze.
Przeszliśmy do gabinetu, a jeden z dwu panów znowu zabrał głos:
Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.