kła była czynić przy każdym bardziej uroczystym i podnoszącym duszę momencie towarzyskiego życia.
Na progu sali ukazały się trzy osoby. Pierwszą był pan K. Dryndulski, wymyty, wyfrakowany i wyperfumowany, jak nigdy; zebrani, biorąc go przez prędkość za doktora filozofji wielu uniwersytetów i członka wielu towarzystw, oddali mu głęboki ukłon.
Drugą osobą był wesoły lekarz Kocio, który zdawał się mieć nader pilny interes do pewnej mocno zarumienionej panienki. Zebrani, biorąc go przez prędkość za doktora filozofji i członka wielu towarzystw, złożyli mu głęboki ukłon.
Trzecią osobą był pan Czesław Klinowicz, rzeczywisty doktór filozofji wielu uniwersytetów, odziany w zwykły frak, w zwykłą koszulę i w zwykłe rękawiczki. Zebrani, biorąc go przez prędkość za kogoś zupełnie innego, nie złożyli mu ukłonu.
Wynagradzając tę mimowolną niegrzeczność, zebrani skoncentrowali całą swoją światłą uwagę na tę część przestrzeni, którą całkowicie i niepodzielnie wypełniała indywidualność doktora i t. d., członka i t. d., współpracownika i t. d., autora i t. d. Przedewszystkiem, z niemałem podziwieniem dostrzeżono, że tenże doktór, członek i t. d., miał oblicze wcale pyzate i kark bodaj czy nie bernardyński, i że na żadnej części ani swego ciała, ani swego ubioru nie nosił dyplomów, do jakich jego obszerna nauka, niepospolity talent pisarski i inne niemniej rzadkie a cenne przymioty niewątpliwe nadawały mu prawo. Z niemniejszem także zdziwieniem zaobserwowano, że tenże doktór i t. d. usiadł na krześle w sposób nader zwykły, wykazujący pewne cechy wspólne między nim a najpospolitszym prostaczkiem, i że bez śladu zakłopotania, poprawił sobie cokolwiek przyciasny kołnierzyk, tudzież obciągnął cokolwiek przykrótką kamizelkę. Zauważono wkońcu, że tyle razy wymieniony doktór, członek i t. d., nie dość, że nie otacza szczególniejszą czcią i troskliwością swojej własnej osoby,
Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.