Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

westchnieniami. Znajomi widzieli go, jak od wpół do szóstej krążył około hotelu „pod Bykiem,“ następnie po jego podwórzu, a następnie przy drzwiach Nr. 5. Co zaś z tych krążeń wynikło, zobaczymy.


∗             ∗

Od zachodu słońca, piękna Hildegarda w nader kwaśnym znajdowała się humorze; zamiast bowiem spodziewanego mnóstwa gości i „pewnej liczby przybyłych z Warszawy doktorów filozofji,“ obszerny i gustowny salon jej ozdabiały tylko dwie osoby.
Pierwszą była dama w szanownym wieku, nieustannie oblewająca swoją chustkę, mantylkę i stanik wodą kolońską, pochodzącą z tualety szlachetnej Hildegardy, która to czynność nie przeszkadzała jej lękać się, aby Azorka, z powodu podeszłych lat i przykrej woni, zostawionego w domu, nie pokąsał pies wściekły, tudzież opowiadała o tem, jak ś. p. Ludwik Osiński wsadził ją raz do powozu, jeszcze za jej panieńskich czasów.
Drugą osobą, najpoważniejszą w tem zebraniu, był niejaki pan Edgard, mały, szczupły blondynek, najznakomitsza powiatowa zdolność krytyczna. Inteligentny ten młodzieniec, którego żółta bródka przypominała leniwy pierożek, miał zwyczaj podawać znajomym swoim tylko dwa palce, używać przy każdej sposobności wyrazu „blaga“ i kiwać od czasu do czasu głową tak, jakby się przed muchami opędzał. Niezależnie od tego, umiał on z trudnym do naśladowania wdziękiem palić, a nadewszystko wkładać do ust i wyjmować (za pomocą dwu powyżej opisanych palców) czterogroszowe cygara; umiał także, wprawdzie surowo lecz bezstronnie, krytykować wszystko i wszystkich, a nadewszystko wierzyć w siebie. W chwilach wolnych od zajęć, paląc cygaro i kiwając głową, chętnie rozmyślał, jak też prędko jego pomarańczowa bródka i wąsiki wraz z cynamonowym paletotem i nienajgrubszemi nożętami, zostaną odlane z wosku i pod imieniem Ed-