K. Dryndulskiego strony żarcie, dalsza bytność Takowych w Domu naszym zdaje się być nie na miejscu.
Z głębokiem uszanowaniem
Pasternakowski.
Odczytawszy to, Kocio spojrzał na zegarek i szybko wybiegł do miasta, gdzie, w pewnym znajomym sobie handelku win i korzeni miał nadzieję spotkać pana Pasternakowskiego, dla którego ani na chwilę nie przestał pielęgnować w sercu swem głębokiego szacunku. Przeczucia nie omyliły go; we wskazanem bowiem miejscu istotnie zastał obrażonego przyjaciela, który nad jakąś zapleśniałą butelczyną głęboko rozmyśliwał widocznie o marnościach świata.
— Panie Pasternakowski — zaczął lekarz — dziwię się...
— Aaa... kochany Kocio!... — przerwał interpelowany. — Chcesz mówić o liście?... Głupstwo! zapomnij o nim, choć co prawda, spłataliście mi figla. Całe miasto śmieje się ze mnie!
— Ależ panie...
— Posłuchaj... nie przerywaj! Powiem tylko dwa słowa. Obiecałeś przyprowadzić nam uczonego i autora, a nadewszystko filozofa całą gębą, a przyprowadziłeś nam coś... ni to, ni owo. Zapytano go o Hajdelberg, a on mówił o winie i Niemkach; jadł sobie (czego mu bynajmniej nie wymawiam) jak parobek, tańczył jak studencik, deklamował... i tak dalej, i tak dalej... Co mi to za filozof? Ten, który był u panny Hildegardy, o to mi dopiero człek! Milczący, zamyślony, statysta... Rozmawiał tylko o oświacie i moralności, potem zażądał papieru, atramentu, piór, osobnego pokoju i coś tam podobno bardzo znakomitego napisał...
— Ależ panie! ten, który był u panny Hildegardy, popełnił kilka rzeczy bardzo ekscentrycznych!
— O to właśnie! w to mi graj! My wszyscy czekaliśmy, żeby ten twój filozof zrobił także coś ekscentrycznego, ale
Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.