— No! puszczaj, głupi Szymek! — mówił Walek. — Udało ci się, jak ślepej kurze ziarno...
— Ale!... — odparł Szymek, klękając na jedno kolano. — Jabym takich dwóch chuchraków jak ty zmiętosił!
Walczący wstali i poczęli skromne swoje garnitury porządkować w sposób bardzo wprawdzie stanowczy, lecz niedość salonowy. Patrzące na to dziewczęta zasłaniały oczy i śmiały się jak opętane.
Nareszcie zmiękczony Walek, znalazłszy i wytrzepawszy swoją czapkę, okrył nią głowę, włożył lewą rękę za pas i rzekł:
— Co się ty, głupi Szymku, puszysz? Obaliłem się, boś mnie wziął pod siłę, jeszcześ mi nogę podstawił...
— Zawdy Szymek mocny — wtrącił jeden z chłopaków — bierze korczyk pszenicy, jakby nic.
— Dla mnie i dwa korczyki także nic — dorzucił Szymek.
— No, słuchaj! — ciągnął Walek — choć ty niby taki mocarz, to przecie nie zrobisz tego, co ci powiem. Siądź w kuczki na hańtej ławie, a ja ci dam w gębę. Jeżeliś siłacz, to nie zlecisz i jeszcze dostaniesz kwartę wódki ode mnie.
— Oj, chyba zleci! — mówiła z powątpiewaniem jedna z dziewuch.
— Co ma zlecić? — przerwał jej z oburzeniem chłopak z partji Szymka. — Bo to jemu pierwszy raz, czy co?... Jabym sam nie zleciał!
Zaczęły się rozprawy bardzo żwawe. Jedni dowodzili, że Szymek na ławie nijak nie usiedzi, drudzy twierdzili, że choćby ze sto razy nawet dostał, to jeszcze nie spadnie.
Szymek tymczasem, nie powiemy: namyślał się, — ale słuchał. Niski, lecz barczysty człeczyna, o ciemnych kudłatych włosach, z twarzą bladą i jakby nabrzmiałą, silny być musiał w pięści, ale w głowie djabelnie słaby biedaczysko!
To też, wysłuchawszy zdań swoich stronników i przeciwni-
Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.