stoi — jaśnie wielmożnego Letkiewicza, jego małżonkę, ich służbę, tudzież cały ruchomy i nieruchomy majątek. Josek zaś, zgięty w pałąk, jak etykieta nakazywała, wszedł do gabinetu przyszłego właściciela pałacu z dwiema wieżami i kuchniami w suterynach.
— Kłaniam jaśnie panu! co jaśnie pan Joskowi rozkaże?
— Potrzebuję czterystu do pięciuset rubli na jutro.
— Aj waj!
— Głupiś! — rzekł jaśnie pan, otaczając się kłębami dymu i opierając głowę na tylnej poręczy fotelu.
— To prawda, jaśnie panie, że Josek głupi, ale skąd ja wezmę? Żeby jaśnie pan wszystkich Żydów z miasteczka pod magiel kazał włożyć, to jeszczeby z nich na jutro pięciuset rubli nie wymaglowali.
— Potrzebuję na jutro pięciuset rubli! — odpowiedział mu stanowczo dziedzic.
Handlarz poskrobał się w głowę, pomyślał i rzekł:
— Ja jaśnie panu co powiem. Ja dla jaśnie pana sprzedałbym moją żonę i dzieci, no i ja na jutro będę miał pięćset rubli. Ale jaśnie pan da na zastaw srebra i pieścionki i może kolczyków z parę, bo widzi jaśnie pan, ja pieniądze będę miał od kasjera...
— Mniejsza o srebro. Pieniądze zwrócę ci za miesiąc, a kosztowności przez ten czas mogą u kasjera poleżeć.
— Może miesiąc... może rok... — odparł handlarz. — Ale jaśnie pan da rewers na siedemset rubli i Joskowi co za fatygę.
Po tych słowach, otrzymawszy pozwolenie odejścia, handlarz wysunął się z gabinetu, minął pokój środkowy i wszedł do salonu.
Tu szepnął do Gotlieba:
— Panie, siedemset rubli za pięćset; srebra na zastaw... Josek dostanie pięćdziesiąt rubli faktornego?
— Na kiedy? — spytał ajent, nie podnosząc głowy.
Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.