Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

poeta czyha na ofiarę, którejby mógł, za cenę paru butelek piwa drozdowskiego, odczytać najświeższy swój utwór. Tu spotykają się sąsiedzi, godzą nieprzyjaciele, waśnią dobrzy znajomi i zbierają wiadomości nieurzędowi reporterzy, niesłusznie nazywani plotkarzami.
W dziesięć dni po zaciągnięciu przez pana Letkiewicza pięciusetrublowej pożyczki od Joska, w tejże restauracji, około pierwszej w południe, w oddzielnym gabinecie siedziało kilku młodych ludzi z warstwy „inteligentnej.“ Był tu pan Scyzorski lekarz, pan Sontag asesor sądu, pan Goldcwejg adwokat, a wkońcu korespondent do dzienników, które jeszcze nie ujrzały światła dziennego, pan Bąkalski, który drogi czas swój obracał na zbieranie wiadomości bieżących, zasiewanie idei postępowych i kwestowanie prenumeraty.
— Oto są, panowie, najświeższe wiadomości o naszym balu — mówił korespondent. — Pani Letkiewiczowa wykreśliła z listy zaproszonych osób panią Szafranowiczowę, dlatego, że jej mąż pieprzem handluje, a dwie panny Sonabend dlatego, że ich ojciec jest piwowarem!
Powiedziawszy to, znakomity Bąkalski spojrzał po obecnych z miną jenerała, który wygrał kawałek bitwy.
— Oszalała baba! — mruknął lekarz.
— Niedość tego — ciągnął korespondent — pani Gęgalska bowiem najzupełniej potwierdziła jej wyrok i odwołała zaproszenia wysłane do tych dam. Może mi da który papierosa, bom nie wziął.
— Masz, doktorze, zjednoczenie warstw, zbliżenie wsi i miasta!... — wtrącił Sontag.
— O czem pisałem w zeszłym roku w politycznej gazecie! — przerwał korespondent.
— Masz dowód, w jaki sposób idee liberalne przesiąkają do tych warstw zapleśniałych — mówił Sontag.
Korespondentowi poczerwieniała twarz, a oczy wyszły z orbit.