Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
ZAMKNIĘCIE.


Tak tedy w sprawie wilczołapskiego majątku, panem sytuacji pozostał von Oschuster. On przejął znaczną część długów, urządził licytacją i rozporządzał znakomitemi funduszami. Do walki z nim stawała spółka: Żabicki, obywatel ziemski, Sonabend, piwowar i Szaja Morgenbrot, kapitalista.
Walka miała być zaciętą, spółka bowiem berlińska chciała wejść do kraju, spółka miejscowa nie chciała jej dopuścić; prócz tego, obu stronom chodziło o eksploatacją torfu, którego znaczne pokłady znajdowały się w Wilczołapach.
Wyznać należy, że Żabicki i Sonabend powątpiewali o zwycięstwie, wiedząc, że więcej niż dwakroć za majątek dać nie warto, i że z drugiej strony von Oschuster w interesie swoich mocodawców licytować będzie jak najwyżej. Na obawy ich jednak Szaja odpowiadał uśmiechem, twierdząc, że ajent do licytacji nie stanie.
Na dwa dni przed stanowczym terminem, Szaja, nie uprzedzając o tem nikogo, udał się do mieszkania von Oschustra. Rozdrażniony a pewny swego ajent przyjął Żyda z nietajonym gniewem i pogardą. Sędziwy jednak kapitalista nie zrażał się tem; choć nieproszony, spokojnie usiadł na krześle i rzekł:
— Nu, jakże będzie z naszym interesem?
— Chcecie zapewne odstępnego? — spytał ajent.
— Nie, my tylko chcemy, ażebyś pan do licytacji nie stawał — odparł Szaja.
— Tam!... — krzyknął ajent, wskazując drzwi Żydowi.
— Jak ja pójdę tam, to pan pójdziesz tam!... — odpowiedział Żyd, wskazując na okno, za którem w pewnej odległości widać było więzienie.
— Co to znaczy? — spytał zmieszany von Oschuster.