— Pyszna zabawa!... — krzyknął Jędrzejczak, uderzając pięścią w stół.
— Pokażcie!... zabawcie się!... — drwił gość.
Nastąpiła wymiana przykrych słów. Gość żartował z ostrożnych rewolucjonistów, którzy, aby wprawić się w pogardzanie śmiercią, łażą po parkanach, albo włóczą się po krzakach, a Jędrzejczak wspomniał o prowokatorach, którzy, sami nie narażając się na żadne niebezpieczeństwo, wysyłają na śmierć innych.
Argumenty gościa musiały jednak być mocniejsze, gdyż w rezultacie związkowcy, z których najstarszy miał osiemnaście lat, postanowili złożyć warjacki dowód odwagi. Modrzewski naciął kilkanaście kartek, na jednej Tryzna wyrysował krzyż, wszystkie wsypano w czapkę i zaczęto ciągnąć losy.
Krzyżyk dostał się piątoklasiście, Brydzińskiemu, który, stosownie do umowy, po upływie czterdziestu ośmiu godzin, odebrał sobie życie. Duma i zaciętość chłopców były tak wielkie, że nietylko żaden nie zaprotestował przeciw szalonej loterji, ale przeciwnie: każdy uważał ją za dopełnienie ćwiczeń, rozwijających odwagę.
Dopiero w kilka dni po pogrzebie Brydzińskiego zaczęła się reakcja. Trzech uczniów wystąpiło ze związku, a jeden uległ tak ciężkiej neurastenji, że miewał halucynacje i musiał opuścić szkołę. Ćwiczenia wojskowe na parę tygodni przerwały się, ponieważ związkowcy nie mieli do nich chęci. Nawet Świrski przestał bywać na zebraniach tajnych, a zaczął uczęszczać na wiece jawne i poznał się z ludźmi, którzy mieli wstręt do rewolucji, a zajmowali się pracami kulturalnemi. Świrski sam nie mieszał się do odczytów, nie zabierał głosu na wiecach, lecz na każdą z nowopowstających instytucyj ofiarowywał setki rubli. Z jego hojnych datków korzystały: ochrona w mieście X., szkoła elementarna polska, towarzystwo śpiewacze i gimnastyczne, uniwersytet ludowy, kursy dla analfabetów i wiele innych. Na jego prośbę stryj Wincenty zało-
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.