żył w Świerkach szkołę elementarną, ochronę i sklep wiejski.
Nim zaczęły się wakacje, stryj Świrski wydał ze swoich i synowca funduszów około sześciu tysięcy rubli i nietylko nie protestował przeciw tak znacznemu rozchodowi w ciężkich czasach, ale jeszcze mówił ze złośliwym uśmiechem:
— Klimeio Żebrowski do osiemnastego roku życia przegrał w karty piętnaście tysięcy rubli, a mój chłopak wydał na filantropję tylko sześć tysięcy... Ma jeszcze u mnie na te głupstwa dziewięć tysięcy!...
Czas łagodzi silniejsze wzruszenia, więc, gdy młodzież zjechała się po wakacjach do szkoły, członkowie związku Rycerzy Wolności powrócili do wojskowych ćwiczeń i swoich marzeń. Każdy w duszy chełpił się z nieszczęsnego losowania; Brydziński stał się jakby patronem i wzorem ich związku.
— Umrzeć, jak Brydziński!... mieć determinację Brydzińskiego!... — bardzo często powtarzało się w rozmowach i myślach.
Kazio Świrski i jego najbliżsi koledzy związku byli w siódmej klasie, kiedy na tydzień przed Bożem Narodzeniem znowu, jakby z nieba, spadł wielopostaciowy agitator. Tym razem nazywał się Voglem i miał duże ciemne wąsy.
— No, moi kochani — rzekł do Świrskiego — musicie się na coś zdecydować. Albo nie bałamućcie ludzi wielkiemi zamiarami i ćwiczeniami, albo raz przyczyńcie się do sprawy poważnej.
— Cóż mamy robić?... — zapytał Świrski.
— Rewolucja może opóźnić się do wiosny, ale może wybuchnąć lada dzień, lada godzinę... — mówił Vogel. — Rozumiecie, że potrzebujemy pieniędzy... dużo pieniędzy, które musimy wydrzeć kasom rządowym i bankom. W waszem mieście w tych czasach znajduje się kilkakroć sto tysięcy rubli. Jeżeli pomożecie nam je zdobyć, część dostanie wasz związek na kupno broni...
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.