Kolega i przyjaciel Władka Linowskiego, Świrski, mieszkał i stołował się u jednego z profesorów szkoły handlowej, ale zajmował pokój oddzielny.
Był on duży i widny. W jednym kącie stało żelazne łóżko, z twardym materacem i skórzaną poduszką; nad łóżkiem wisiały dwa rapiry, dwie maski i rękawice; przed łóżkiem rozścielała się skóra wilka, którego Świrski zabił własną ręką. W kątach pokoju leżały ciężkie hantle, ściany były zawieszone obrazami bitew i wizerunkami sławnych wodzów z rozmaitych czasów. Szkolne książki, nieliczne i poszarpane, zgromadziły się na półce koszykowej; zaś w szafie za szkłem było widać oprawne dzieła, poświęcone historji powstań, życiorysom wielkich wodzów i spiskowców, albo romansom, jak: „Tajemnice Londynu,“ „Jakób Shepard“ i im podobne. Na stole, obok buteleczki atramentu, stał kosztowny przycisk w formie odtylcowej armaty, zrobionej bardzo dokładnie.
Kiedy Świrskiego zapytywano, w jakim celu nagromadził tyle książek i przedmiotów, związanych z militaryzmem, odpowiadał, że ma zamiar wstąpić do wojska.
Świrski miał kilkanaście tysięcy rubli rocznego dochodu, które stryj oddawał do banku, a młodemu przeznaczył pięćdziesiąt rubli miesięcznie na drobne wydatki. Ale panicz, choć żył skromnie i prowadził się wzorowo, nietylko wydawał całą pensję, ale jeszcze zaciągał corocznie po parę tysięcy rubli długów.
Przynajmniej połowa pieniędzy rozchodziła się na tajemne