Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

zapomogi dla kolegów, z którymi Świrski żył bliżej. Co działo się z drugą połową? — niewiadomo. Chociaż — ten i ów twierdził, że Świrski dużo wydaje na kupno broni, najnowszej i najkosztowniejszej. O tem jednak szeptano tak cicho, że wieść nie wychodziła poza najbliższych znajomych.
— Cóż chcecie?... — mówili starsi. — Pradziad i dziad Świrskiego służyli w wojsku polskiem, ojciec i stryj także wojowali, więc trudno dziwić się, że i chłopak ma żyłkę wojacką.
Świrski był wysoki, doskonale zbudowany, miał rysy grube, ale sympatyczne, oczy wyraźne, szare, wyraz twarzy poważny. Co zaś nie godziło się ani z jego stanowiskiem siódmoklasisty, ani z młodym wiekiem, to wyraz skupienia i jakby ukrywania swoich myśli. W rzeczy samej: panować nad sobą, hamować złe czy dobre wzruszenia, było jednem z dążeń Świrskiego.
W tej porze, kiedy stary Linowski wjeżdżał do miasta, jego ukochany syn, Władek, wszedł do pokoju Świrskiego. Władek był to krępy, rumiany chłopak, z kędzierzawemi blond włosami, zawsze uśmiechnięty. Wyglądał na niezgrabnego, ale naprawdę był tak zręczny, jak Świrski, którego kochał więcej niż brata i wierzył w jego genjusz.
Koledzy mocno uścisnęli się za ręce.
— No i cóż?... — zapytał Świrski.
— Wszyscy przyjdą... Tylko ich patrzeć... — odparł Linowski.
— A czy wszyscy pójdą?...
— Ja tylko o sobie wiem, że wszędzie pójdę z tobą...
— A co powie twój ojciec i matka?...
— Mój dziadek w wigilję powstania zamknął ojca w śpichlerzu; ojciec powyjmował deski i uciekł pod Węgrów. A kiedy spotkali się w maju, to mu dziadek powiedział: „Płakałem za tobą, jak baba... Ale gdybyś nie uciekł do partji, uważałbym cię za durnia.“ To samo powie mój stary — zakończył Linowski, śmiejąc się.