armji, tylko partyzantka, i zaczęli pokazywać się sztyletnicy, których, pamiętasz?... nie przyjmowaliśmy do oddziałów... A dziś co?... Armji niema, nawet partyzantów... Zato mamy sztyletników, brauningistów, napaści na kasy i domy, mordowanie się rozmaitych partyj... Czy to nie skandal?... Czy nie prawda, że gałganiejemy?... Ci bojownicy, co to zabijają rozmaite figury rządowe na ulicach, a złapani, giną, jak bohaterowie, ci bojownicy, mówię ci, to ludzie bardzo odważni. Ale czy myślisz, że byłby z takiego zucha dobry żołnierz?... Przecież miałem paru w kuracji... I na co chory?... na neurastenję, neurastenję w najwyższym stopniu!... I to ma być materjał na żołnierza, który nie dośpi, nie doje, ciągle w marszu, a gdy przyjdzie bitwa, musi niekiedy parę godzin stać w takiem piekle, że słabe nerwy nie wytrzymają, pękną?...
— O dla Boga!... dla Boga!... — jęknął Linowski, chwytając się za głowę. — Przecież nie wszyscy tacy!... A mój chłopak?...
— To też twój chłopak nie zarżnąłby człowieka...
— No, więc miejmy nadzieję w Bogu i następnem pokoleniu... — rzekł podleśny.
— A tymczasem zdychajmy z głodu!... — odparł doktór. — Ja bo tam jeszcze będę mógł zaczepić się przy jakiej starej akuszerce do dawania lewatyw; ale co kolega zrobisz, jak Żelazne Huty djabełki wezmą?... niebardzo wiem...
— Jakto Żelazne Huty?... — spytał ze zdumieniem podleśny. — Ehe... he!... kolega, widzę, wciąż kpi ze starego oficjalisty.
Doktór aż podskoczył na krześle.
— O, przepraszam cię, panie Józefie, ale z przytykiem do swojej służby wobec mnie nie wyjeżdżaj... Z Żelaznemi Hutami naprawdę może być źle...
— Jakim sposobem?... Przecież gospodarują porządnie.
— Najlepsza gospodarka nie poradzi w takim chaosie,
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.