mecenas... Wielki majątek nie zdobywa się pracą, bo w takim razie największe fortuny powinni mieć parobcy i wyrobnicy, którzy pracują po kilkanaście godzin na dobę... Wielki majątek, choćby tylko dwadzieścia siedem tysięcy rubli, powstaje albo z lichwy, albo z oszustwa, z obdarcia sierot, może i ze zdrady... A że ja, głupi, podjąłem się przewożenia takich krwawych pieniędzy, więc dręczy mię sumienie... Gdybym wiózł trupa, śmierdziałby całą drogę; a że wiozę dwadzieścia siedem tysięcy cudzych krzywd, więc cudze krzywdy obsiadły mnie jak pluskwy i gryzą, i palą, i wypijają ze mnie spokojność... Niema spokoju dla durnia, który wysługuje się krzywdzicielom!...“
Wąska droga stawała się coraz mniej wyraźną. Linowski powściągnął konia i zaczął oglądać się po okolicy.
— Już widzę! — rzekł głośno. — Tu sosna, a tam krzywe lipy. Za kwadrans będę w swoim lesie...
Teraz napłynęła na niego fala myśli weselszych:
„Przeżegnaj się, stary!... — dumał. — Przecież te pieniądze nie należą do wielkich panów, ale do takich jak ty biedaków: podleśnych, gajowych, oficjalistów fabrycznych, robotników... Przecie to ich pensje, które ciężko wypracowali, żywiąc się na kredyt i płacąc drożej... To nie krzywda, to praca ludzka... to nie przeklęte, ale święte pieniądze!...“
Po tym monologu odwaga jego wzmogła się, ale nieokreślony smutek coraz głębiej wżerał mu się w serce. Zdawało się, że nad miastem, z którego wyjechał, i nad okolicą, którą przebywał, wisi widmo nieszczęścia i, niby olbrzymi pająk, zapuszcza szpony w jego duszę.
Jechał przeszło godzinę. Do szosy było jeszcze z pięć wiorst, od szosy do mieszkania gajowego Mroczka znowu pięć wiorst. Za godzinę powinien być w Słomiankach. Tam weźmie nowego konia i za pół godziny stanie w domu. W domu nie napadną go, gdyż łatwo obroniłby się; jeżeli więc napadną, to gdzieś około szosy. Między choinami zatrzymał konia, wy-
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.