wylęknionej żony, położył się do łóżka. Ale zasnąć nie mógł i do białego dnia rozprawiał z synem i Świrskim. Śniadania nie chciał jeść, lecz o ósmej kazał założyć innego konia do sanek i w towarzystwie syna, tudzież Świrskiego, którzy go na krok nie odstępowali, pojechał do Żelaznych Hut. Tam kobiałkę z pieniędzmi oddał wicedyrektorowi i dopełniwszy tej formalności, dostał spazmów pierwszy raz w życiu.
Przerażony Władek wysłał depeszę do Dębowskiego i znowu ze Świrskim odwiózł ojca do domu, gdzie podleśny wpadł w gorączkę.
Młody Linowski chodził koło ojca, jak nieprzytomny. Targał włosy i załamywał ręce, szepcząc do Świrskiego:
— Co ja zrobiłem! co ja zrobiłem! gdyby ojcu stało się co złego, nie przeżyłbym... Dajcie mi spokój... już nie chcę należeć do związku!... Sam Bóg ostrzegł mnie...
Świrski, zazwyczaj chłodny i panujący nietylko nad innymi, ale i nad sobą, uległ także wzruszeniu.
— Mój kochany — rzekł do Władka — cała wyprawa na bank i kasę gubernjalną przewróciła się najsromotniej... Przy pierwszej próbie większość nie stawiła się... Zwracam wam słowo... Sam zrobię, jak będę uważał; ale nie chcę spotkać się z drugą podobną awanturą... I ażebyśmy trafili na twego ojca i ażeby on właśnie wiózł pieniądze, toż to wygląda na bajkę!...
— A gdyby pieniądze wiózł kto inny, zabrałbyś?... — spytał Władek.
— Gdyby wieźli kozacy albo strażnicy... tak...
— A gdyby wiózł jaki inny urzędnik z Żelaznej Huty... napadłbyś?...
Świrski pokręcił głową w sposób przeczący.
— Chcę być żołnierzem... chciałem stworzyć wojsko, ale nie bandę złodziei — rzekł cicho.
Władek objął go za szyję.
— Zawsze poczciwy!...
Świrski machnął ręką.
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.