ale nawet zaczął odgrywać rolę główną. Sam zadzwonił do mieszkania Pfefermana, a gdy służąca przez uchylone drzwi zaczęła wypytywać, czego chcą, i oświadczyła, że pan Pfeferman w sobotę nie załatwia interesów, Jędrzejczakowi przyszedł do głowy łobuzerski koncept: wsunął nogę w uchylone drzwi i siłą je otworzył.
Służąca z krzykiem pobiegła do dalszych pokojów. Ukazał się Pfeferman i zapytał: o co chodzi? Wówczas Jędrzejczak ostro upomniał się o trzymiesięczną pensję dla Walfisza i tak zaczął wymachiwać swojemi długiemi rękoma, że Pfeferman głosem podniesionym zawołał:
— Cóżto, rozbój?... bandyci?...
Na te słowa w drugim pokoju zrobił się hałas, zabrzęczały wybijane szyby i pani Pfefermanowa, wychyliwszy głowę z okna, poczęła krzyczeć na ulicę:
— Rozbój!... bandyci!...
Doświadczony Pędzelek, zrozumiawszy sytuację, wybiegł z pokoju i już na dole spotkał patrol, złożony z trzech żołnierzy i policjanta, a widząc, że idą na górę, rzekł:
— Idźcie panowie prędko, bo tam jakiś warjat szaleje u Pfefermana... A ja lecę po doktora.
I nie pozwoliwszy namyślić się policjantowi, wyszedł na ulicę. W kilka chwil zbiegł ze schodów i Jędrzejczak, a za nim kobiety, wrzeszczące: rozbój!... bandyci!... Wtedy żołnierze nadstawili bagnety, a policjant schwycił Jędrzejczaka za kołnierz i aresztował.
Wyszedł Pfeferman i począł wyjaśniać, że zaszło tu nieporozumienie. Pokazał nawet srebrnego rubla. Lecz ponieważ wydano patrolom instrukcje bardzo surowe, więc policjant oświadczył, że aresztowanego musi zaprowadzić do kancelarji, a tam wytłomaczy się i pójdzie do domu.
Jędrzejczak szedł z podniesioną głową, rękoma w kieszeniach, uśmiechnięty. Nie robił sobie nic z awantury i nawet był kontent, że go patrol prowadzi, że przez kilka dni będą
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.