Oficerowie wyszli, kazali zamknąć drzwi, lecz zatrzymali się w końcu długiego korytarza.
— Aleksandrze Pawłowiczu — rzekł artylerzysta — a ja jeszcze będę twierdził, że nie on zabił. On jest jakiś nienormalny człowiek, ale na zbrodniarza nie wygląda...
— A ja wam mówię, Leonie Konstantynowiczu, że to wytrawny zbrodniarz — odpowiedział zawsze spokojnym tonem starszy oficer żandarmerji. — Ja takich samych widywałem w Warszawie... Jeden miał siedemnaście lat i zastrzelił rewirowego. Kiedy pytaliśmy: co zrobiłby, gdyby go uwolniono?... odpowiedział, że teraz zabijałby komisarzy i żandarmów. Pod szubienicą krzyczał: „Niech żyje rewolucja!...“ Padlec...
— Japończyki! — mruknął artylerzysta.
— Wściekłe psy, Leonie Konstantynowiczu, których trzeba tępić, ażeby nas nie gryźli...
Po wyjściu oficerów Jędrzejczak rzucił się na tapczan. Ile to razy straszono go dzisiaj śmiercią!... Ten artylerzysta i ten podoficer żandarmski, który powiedział, że kazano szyć koszulę?... Jędrzejczak roześmiał się. Przecież nigdzie na świecie nie posłaliby na śmierć niewinnego człowieka. Przecież nie było sądu, świadków, nikt go nie bronił...
A zresztą niechby skazali go na śmierć, więc co?... Czyliż od roku on i jego koledzy, Rycerze Wolności, nie rozprawiali codzień o śmierci, o tem, że nie należy się jej bać, że trzeba umierać po bohatersku, że tylko ten jest naprawdę wolny, może mieć władzę nad innymi, kto gardzi śmiercią... Umrzeć... umrzeć bez zblednięcia, śmiejąc się na rusztowaniu, oto był najmilszy temat ich rozmów młodzieńczych... Tylko Świrski lubił rozmawiać o taktyce i strategji, co nawet nie dla wszystkich było dostępne. To jedno rozumieli, że kto chce być prawdziwym Rycerzem Wolności, ten musi gardzić śmiercią, musi umierać, jak Brydziński...
Inni w ich wieku przez całe wieczory rozprawiali o kobietach... Oni o śmierci!...
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.